top of page
  • office29055

MOTHERHOOD. FIND YOUR OWN WAY.

Uwielbiamy kolaże. Są wyrazistą formą artystycznej ekspresji.

Szczególnie, jeżeli mówią o ważnych sprawach.

Taki właśnie jest kolaż, który specjalnie dla nas z okazji Dnia Matki przygotowała Natalia Szerszeń.


Jest on dla nas ważnym głosem w dyskusji o macierzyństwie, które często podlega stereotypowym ocenom.

Nie ma jednej drogi, jednej recepty, jednego właściwego obrazu macierzyństwa. Każda z nas ma prawo do własnych wyborów.


I tego Wam życzymy, Mamy.

Idźcie własną drogą, słuchajcie głosu serca i bądźcie szczęśliwe!


Z okazji naszej współpracy zadałyśmy Natalii kilka pytań.


Jak w Pani życiu pojawiły się kolaże?

Pojawiły się wraz z ludźmi, którzy, jak się okazało, gdy poznaliśmy się bliżej, mieli dar do składania fantastycznych kolaży z irracjonalnym humorem. Na początku to była dla mnie niezobowiązująca forma spędzania razem czasu w twórczy sposób. Później kolaż stał się dla mnie bardzo ważnym, osobistym narzędziem wyrazu, a nie tylko rozrywką.

Jak powstaje pomysł na kolaż?

Najczęściej moje kolaże zaczynają się od słów. Swoje hasła składam z wycinków prasowych lub literackich. Czasem przychodzą też do głowy same i szukam wtedy w książkach i gazetach, które mam do wycinania, potrzebnych słów. Gdy już mam tę bazę słowną, zaczynają mi kiełkować pomysły na obrazy, które będą z nimi współtworzyć kolaż i zaczynam łączyć ze sobą, przymierzać bez przyklejania, nieraz szkicuję sobie kompozycję kolażu w notesie. Czasem zdarza się odwrotnie, to znaczy słowa przychodzą za obrazem, ale jednak częściej zaczynam od tej lirycznej frazy - może ze względu na background filologiczny (jestem na doktoracie z historii literatury).


Jak tworzy Pani kolaże?

Tradycyjnie, z papieru i cyfrowo, z zeskanowanych elementów. W natchnieniu i chaosie. Mało w tym regularnej, powtarzalnej pracy. Bywają dni, gdy składam kilkanaście kolaży jednocześnie, a potem długie tygodnie, gdy nie mam w sobie przestrzeni, aby zrobić chociaż jeden. Zazwyczaj jest tak, że składam kilka, kilkanaście fraz na kolaże, one potem sobie dojrzewają na mojej przenośnej paterze, która pełni funkcję latającej pracowni, a gdy wymyślę do nich sekwencję obrazową, sklejam wszystkie elementy w całość.

Lubię rozbijać utarte sformułowania z języka prasowego, odsłaniać ich drugie dno, wywracać wręcz czasem do góry nogami, zderzać to z klasycznym malarstwem i symboliką prostych geometrycznych form. Wierzę, że maksymalizm treści może się łączyć z minimalizmem formy i częściej na koniec odejmuję coś od kolaży niż do nich dodaję.

Najlepiej czuję się w żywiole analogowym, rzeczywiście wycinając i przyklejając fizycznie istniejące kawałki papieru. Obcowanie z fakturą, kolorami i zapachem różnych papierów to dla mnie fantastyczny mikrokosmos przeżyć, który nie pozostaje bez znaczenia dla końcowego efektu.


Dlaczego akurat tę formę ekspresji artystycznej Pani wybrała?

Fascynuje mnie połączenie słowa i obrazu oraz wynikające z tego nowe znaczenia i słów, i obrazów. Uwielbiam interpretować kolaże. Odkryłam też w trakcie pracy nad nimi, że choć składam je świadomie, otrzymuję w nich często przekaz, który jest wizualizacją tego, co wcześniej tkwiło we mnie nieuświadomione, co wyraża uczucia i emocje, których nie da się opowiedzieć tak łatwo za pomocą konwencjonalnego języka. Jakby składanie słów w nowe frazy było rozmową z samą sobą. A potem okazuje się, że ktoś, kto zobaczył kolaż, myśli lub czuje podobnie, choć dopiero kolaż uzmysłowił mu tkwiące w nim głęboko sprawy. Za to kolaż naprawdę uwielbiam.

Jak łączy Pani macierzyństwo z działalnością artystyczną? Czy wpłynęło na Panią jako na artystkę? Jest to rodzaj gimnastyki, i mam na myśli nie tylko gimnastykę logistyczną, aby znaleźć czas na klejenie. Łączenie bycia mamą i tworzenia to też gimanstyka intelektualna, gdy od książek z przygodami Kubusia Puchatka czytanych na dobranoc przeskakuję do świata moich kolaży, gdzieś na pograniczu sztuk pięknych i poezji. Codzienność z niemowlęciem i dwulatką to wyzwanie, ale im więcej jest trudnych momentów, tym częściej chwytam po nożyczki i papiery, a o ile to możliwe, wycinam też kolaże ze starszą córką. Swoją radość z obcowania ze sztuką chciałabym przekazać dzieciom jako coś naturalnego, ożywczego, pięknego.

Macierzyństwo generalnie bardzo mnie zmieniło, pozwoliło mi dojrzeć w wielu obszarach. Bycie mamą dało mi odwagę robienia rzeczy, o których zawsze marzyłam i które mnie pociągały, ale wcześniej wydawały mi się z różnych powodów nieosiągalne. Z dziećmi na rękach przekonałam się, jak wiele można osiągnąć, działając powoli, ale wytrwale: moje kolaże znalazły się już w kilkuset domach, i to nie tylko w Polsce, a zaczęło się to w tak trudnym czasie trwającej pandemii. Gdyby nie dzieci, nie odważyłabym się pokazać swoich kolaży. Po prostu. Choć teraz już trudno mi w to uwierzyć.

Powiązane posty

Zobacz wszystkie
bottom of page